Pudelsi

Niemal legendarny muzyczno – literacki kabaret, a potem… gwiazda roku 2003.

Zespół powstał w 1985 roku w Krakowie jako kontynuacja Düpą – formacji, która po czterech latach działalności przestała istnieć z powodu samobójczej śmierci (5 VIII 1985) lidera, wokalisty, poety i malarza Piotra Marka. Pierwszy skład utworzyli Andrzej „Pudel Düpą” Bieniasz (g), Andrzej „Potok” Potoczek (g), Maciej „Nitro” Kowalik (dr), Maciej „Biedrona” Biedrzycki (sax, fl), Paweł „Baby” Mąciwoda-Jastrzębski (bg), Dariusz Piotr „Franz Dreadhunter” Adamczyk (bg) i Amerykanin David Rocka (voc). Zespół zadebiutował w listopadzie 85 w Krakowie na koncercie z okazji otwarcia wystawy obrazów Marka. Początkowo wykonywał rzecz jasna tylko utwory anglojęzyczne, ale po dołączeniu Maćka Maleńczuka  – który najpierw pełnił rolę drugiego wokalisty, potem pierwszego – przedstawił już utwory z polskimi tekstami, zarówno Marka, jak i Maleńczuka.

Pierwszy sukces Püdelsów stanowiło zakwalifikowanie się do konkursu FMR Jarocin 86 (już bez Dreadhuntera, który trafił do Tiltu). W Jarocinie grupa została przyjęta ciepło przez wszystkie odłamy publiczności wyłączywszy rastamanów – sprowokowanych anty-reggae’owymi tekstami utworów „Rege kocia muzyka” i „Rastamani kłamią”. I choć na zespół poleciały wyzwiska i torebki z ziemią, „Rege kocia muzyka” stało się jednym z przebojów festiwalu.

Po powrocie z Jarocina muzycy rozpoczęli pracę nad płytą poświęconą Markowi. Wedle pierwotnego zamysłu miał na niej zaśpiewać jedynie Maleńczuk, który jednak stwierdził, że zadanie go przerasta, dlatego aż siedem (na dziewięć) tekstów oddał Korze – w związku z czym wydany w 1988 roku album „Bela pupa” firmowany był szyldem Kora i Püdelsi. Płyta jednak rozczarowała głównie ze względu na zbyt wygładzone brzmienie, uniemożliwiające wytworzenie właściwie Markowego klimatu. Za brzmienie odpowiedzialny był producent albumów Maanamu Neil Black, który wykorzystał programowaną perkusję (sam zagrał na gitarze i skrzypcach); zagrał też na moment powracający do zespołu Dreadhunter. „Bela pupa” nie zdobyła rynkowego powodzenia i niedługo po jej wydaniu – a także po występie w filmie „Śmierć Johna L.” Tomasza Zygadły – Püdelsi zawiesili działalność.

 W roku 1990 o krakowskim zespole przypomniał kompilacyjny longplay różnych wykonawców „Cisza jest… nic się nie dzieje”, zawierający zaśpiewane przez Maleńczuka „Hymn – Pudel z Gwadelupy” i „Prezydent”.

 Grupa wznowiła działalność w składzie Maleńczuk-Pudel Düpą-Franz Dreadhunter-Potok-Artur Hajdasz (dr; eks-Made In Poland i Tilt) pięć lat później na 10-tą rocznicę śmierci Marka, dając dla potrzeb TVP koncert pt. Małpi Hymn. Pod koniec 1995 roku wydała pierwszy naprawdę własny album – „Viribus Unitis”, jednak znów wykorzystując przygnębiające i dekadenckie wiersze Marka („Wiara jak dupa”, „Ćmiła baba mak”, kolejna wersja „Bela puppa” – zatytułowana „Kolory”), a w „Miotr Parek” wspominając zmarłego lidera Düpą. „Viribus Unitis” przewyższało „Bela pupa” – muzyka tętniła tu spontanicznością, a zespół umiejętnie prześlizgiwał się przez reggae („Oto”, „Kolory”), nową falę („Miotr Parek”) i postpunk („Do roboty”, „Szklane oko”), by w „Ćmiła baba mak” sparodiować bluesa. „Oto” doczekało się intrygującego, wysmakowanego plastycznie wideoklipu (nagrodzonego za „animację” na Yach Film Festival 97). Po wydaniu albumu ukazał się singel z utworem „Czerwone tango” – bezpardonowym komentarzem do sytuacji w Polsce po wyborach prezydenckich 95 roku. Singiel był dołączony do pierwszego nakładu płyty a potem utwór został włączony do programu „Viribus Unitis”.

Do poezji Marka, na co jednoznacznie wskazywał podtytuł płyty, Püdelsi wrócili w 97 roku na „Narodzinach Zbigniewa (Püdelsi grają Düpą)”. Album zawierał głównie piosenki, które wcześniej znalazły się na „Bela pupa”, lecz zostały one nagrane bardziej szorstko, chropowato, czasem niemal transowo (jak „Msza – IV”) – dzięki czemu zyskały walor autentyzmu lokując się blisko oryginałów. Spośród nowych – starych utworów wyróżniały się abstrakcyjny „Tramwaj – kotek Mamrotek” i skandalizująca „Babaluba” (której nasyconego przekleństwami tekstu nie chciał zarejestrować ZAiKS). Trzeba dodać, iż plakat z reprodukcją okładki „Narodzin Zbigniewa…”, na której widniał rysunek wciśniętego w mur ludzkiego płodu, sprowokował jedną z radnych Krakowa do skierowania wniosku do kolegium ds. wykroczeń. (tekst: Leszek Gnoiński)

Współpraca z naszym wydawnictwem zakończyła się gdy zespół rozpoczął  prace nad albumem „Psychopop”.  Otrzymali zaliczkę aby móc spokojnie pracować w studio. Potem uznali, że nagrany materiał jest tak dobry, że lepiej wydać go w SP Records.  Tak oto z wydawcy/złodzieja/krwiopijcy staliśmy się frajerami a zespół zrobił zasłużoną karierę i zyskał dużą psychopopularność…ciąg dalszy ich kariery to już inna bajka.