Voo Voo

Najoryginalniejszy zespół na polskiej scenie, który swój styl stopił z elementów rocka, folku, rozmaitych kultur i jazzu.

Powstał w 1985 roku w Warszawie z inicjatywy gitarzysty, wokalisty i głównego twórcy repertuaru Wojciecha Waglewskiego  – publiczności rockowej znanego z sesji „I ching” i supergrupy Morawski Waglewski Nowicki Hołdys, gdzie zaczął śpiewać. Voo Voo narodziło się właśnie z MWNH, jako że pierwszy skład dopełnili Andrzej Nowicki (bg); wcześniej i później Perfect) i Wojciech Morawski (dr; eks-Breakout, Porter Band), a ponadto Milo Kurtis (perc, tp). Voo Voo zadebiutowało – z Markiem Czapelskim (eks-Śmierć Kliniczna) zamiast Morawskiego – na FMR Jarocin 85, a w następnym roku przedstawiło album „Voo Voo”, już na nim manifestując swą oryginalność. Płytę wypełnił tajemniczy, niepokojący i fascynujący cykl „Wizyt” i „Faz”, a kolejnym atutem była uwypuklająca walory artystyczne realizacja dźwięku.

Nowy – i jak sam mówi „właściwy” – skład Waglewski sformował na wiosnę 86, kiedy do Voo Voo trafili bracia Jan (bg; eks-Czerwone Gitary i Marek i Wacek) i Mateusz (sax, acc, kbds, voc; Tie Break) Pospieszalscy oraz Andrzej Ryszka (dr; Tie Break; eks-Krzak). W maju muzycy wystąpili w warszawskim klubie Remont, czego zapis ukazał się na płycie „Koncert” (87) – wypełnionej zarówno starym, jak i nowym materiałem, niezmiennie interesującym artystycznie, choć tym razem fatalnie zrealizowanym (dlatego świetne kompozycje z „Koncertu” pojawiały się później w nowych, staranniejszych wersjach dźwiękowych). Ponadto w roku 86 zespół wystąpił na Nowej Scenie Rock Opolu, a w następnym opublikował cztery kolejne utwory – „Bukiet myśli” i „Nie pytaj” na składankowym longplayu różnych wykonawców „Przeboje na <Trójkę>” oraz „A gdy będę miał dzwon” i „Spacer po Berlinie” na singlu. Te ostatnie wykorzystano w filmie „Trio” Pawła Karpińskiego. Kolejną płytą z muzyką Voo Voo była składanka „Radio nieprzemakalnych” (88), na którą trafiło „Stanie się tak, jak gdyby nigdy nic” – jeden z najlepszych i najbardziej przebojowych utworów w całym dorobku grupy. W tym okresie Voo Voo zaliczyło stołeczną Kontrolę, dało popis podczas Jarocina ’87 oraz koncertowało w Berlinie (na wielkim festiwalu z udziałem m.in. Bryana Adamsa i Jamesa Browna w czerwcu 88), ZSRR (Dni Warszawy w Moskwie 88) i Szwajcarii (październik 88).

W tym samym roku co „Koncert” ukazała się druga studyjna płyta Waglewskiego i spółki – „Sno-powiązałka” – gdzie zespół snuł to dramatyczną, to niemal półsenną opowieść, w której muzyka i teksty bodaj jeszcze mocniej niż wcześniej stanowiły wzajemne dopełnienie. „Sno-powiązałka” przybrała charakter tzw. concept-albumu, ale kilka fragmentów – przede wszystkim „Esencja” i „Ja żyję” – mogło uchodzić wręcz za artystyczne wizytówki grupy, tak jak cała płyta za jej życiowe osiągnięcie.

 Od roku 87 w repertuarze Voo Voo znajdowało się słynne „Riders On The Storm” The Doors. Utwór ten, a także inne standardy – choćby „You Really Got Me” The Kinks (w wersji hendriksowskiej) – kwartet zaprezentował na koncercie Towarzystwa Przyjaciół Chińskich Ręczników pt. Letnia Zadyma W Środku Zimy w styczniu 89 na Torwarze w Warszawie, co udokumentowała cała strona dwupłytowego albumu „Letnia zadyma w środku zimy”. Inny ważny koncert kwartetu w roku 89 miał miejsce w czerwcu w katowickim Spodku w ramach dziesięciolecia Dżemu.

Na przełomie 87 i 88 roku formacja – wyjątkowo bez M. Pospieszalskiego – nagrała „Zespół gitar elektrycznych”, na którym przedstawiła muzykę prostszą, bliższą rocka w jego podstawowej postaci (co akurat nie posłużyło nowej, „zimnej” wersji „Jak gdyby nigdy nic”). Jednak płyta ta ukazała się dopiero w 91. Do tego momentu
kwartet zdążył wydać dwie następne – „Z środy na czwartek” (89) i „Muzyka do filmu <Seszele>” (90). Pierwsza to  efektowne i melodyjne utwory rockowe „Ktoś mi wcześnie kazał wstać” i zwłaszcza „Jutro obudzę się wysoki” wymieszane z szamańskimi „Diabeł z nudów śpi” i „Znowu mi się udało” (oraz z reggae w refrenie „Do nieprzyjaciół”) – ale efekt popsuła bardzo zła produkcja. Natomiast „Seszele” zawierały trudną w odbiorze muzykę o charakterze ilustracyjnym – do filmu Bogusława Lindy. Zresztą głos Lindy słychać w „Seszelach na niby”, a grupę wsparła tu także śpiewająca z nią w owym okresie na koncertach Fiolka Najdenowicz (Balkan Electrique). Zbliżony charakter miały następne albumy Waglewskiego i jego partnerów – wśród których Ryszkę (w 90 wyjechał na stałe do Kanady) zastąpił znany z Armii Izraela Piotr „Stopa” Żyżelewicz . „Mimozaika” z 91 roku przyniosła zwykle stonowaną muzykę (czasem mającą ducha Briana Eno) do inspirowanego malarstwem Edwarda Muncha spektaklu baletowego „Popioły” lubelskiego teatru Scena Ruchu. Właśnie od „Mimozaiki” zaczęli komponować bracia Pospieszalscy, głównie Mateusz (którego dziełem okaże się koncertowy przebój „Łobi jabi”). Na tej płycie grupę wsparła Anja Orthodox (Closterkeller). Natomiast „Zaćmienie Piątego Słońca” z 92 zawierało muzykę pełną niepokoju do tak samo zatytułowanego dokumentalnego filmu o Meksyku Krzysztofa Bukowskiego. Najciekawszymi fragmentami „Zaćmienia…” okazały się te, gdzie Voo Voo wzbogacało swój styl o elementy latynoskie (czyli „Bazar”, „Jestem jak pijany”).

Trzy ostatnie z wymienionych, mało komunikatywne albumy stanowiły wyzwanie nawet dla zagorzałych zwolenników Voo Voo. Inaczej z już autonomicznym zbiorem „Łobi jabi” z 93 roku – niemal folkowym, ujmującym naturalnością, ale poza „Frontem torowania przejść” i przedstawionym w trzech wersjach utworem tytułowym (w wersji najpopularniejszej zabarwionym afrykańsko) bez naprawdę znaczących nowych kompozycji, bo najsilniejszymi punktami albumu były stare („Flota zjednoczonych sił” i „Zatoka spokojnych głów”). Niemniej muzycy ciągle często koncertowali, we wrześniu 91 uczestnicząc w dużej plenerowej imprezie z okazji 700-lecie Nowego Sącza, rodzinnego miasta Waglewskiego, a w 93 biorąc udział w trasie WOŚP, Rock’n’rollowych Antylach we Wrocławiu i pierwszy raz Odjazdach. Ponadto jeździli z cyklem koncertów akustycznych. Jeden z nich, w studiu Radia Łódź, trafił na płytę „Koncert w Łodzi” (93) – mogącą się podobać ze względu na pełne polotu improwizacje, świeże aranżacje uwzględniające instrumenty smyczkowe tudzież repertuar z „Karnawałem” (którego główny motyw jest sygnałem WOŚP) i „Konstytucjami” Lecha Janerki (wykonywanymi przez zespół od lat, w Jarocinie nawet wspólnie z kompozytorem) na czele. „Koncert w Łodzi” potwierdził klasę Voo Voo, a o tym, że grupa ma jeszcze sporo do powiedzenia, przekonał album „Zapłacono” (94), nagrany z mieszkającym w Polsce Senegalczykiem Mamadou Dioufem (voc). Na dość urozmaiconym „Zapłacono” muzycy nawiązali do Hendrixa („Gdy będę miał 65”), korzystali z formuły balladowej (np. „Czajnik”, „Joszko”), po prostu rockowej („Łeboskłon”) i niemal grunge’owej („Świat jednonożny”). W 95 Voo Voo powróciło na Rock Opole i Odjazdy, a przede wszystkim było gospodarzem wielkiego plenerowego koncertu w lipcu w Kazimierzu Dolnym pt. Voo Voo W Kamieniołomach (z udziałem m.in. Martyny Jakubowicz i Homo Twist). No i powiększyło dyskografię o „Rapatapa to ja”. Swoistym novum na tej płycie, znów nagranej z Mamadou, były skrecze w wykonaniu D.J. Janmariana („Palcem po ścianie”, „Bisz Bosz”), natomiast już niemal tradycją stało się wykorzystywanie starych kompozycji – w tym wypadku „Sprężyć krok”. „Rapatapa to ja” było promowane trasą w listopadzie i grudniu 95. W roku następnym kwartet brał udział w juwenaliach w dużych miastach Polski, a potem nagrał „Flotę zjednoczonych sił” z wieloma zaproszonymi wokalistami – m.in. Janerką, Kazikiem Staszewskim, Maćkiem Maleńczukiem (sam Waglewski zaśpiewał tylko premierową „Środę w nocy”). Płyta ukazała się w roku 97 promowana przebojowym „Jak gdyby nigdy nic” w wykonaniu Nosowskiej oraz specjalnym koncertem w warszawskiej Stodole. 

Nosowska uczestniczyła również w nagraniu „Oov Oov” (98), śpiewając w jednej z kilku zawartych tu krótszych form – „Wzgórzu”. Jednak o właściwym charakterze „Oov Oov” zadecydowały dwa długie, skomplikowane, pełne kontrastów melodycznych i rytmicznych utwory „Dwa w jednym umpa umpa” i „Nuty dźwięki”, stanowiące kolejny dowód artystycznej konsekwencji, jak również gitarowej maestrii Waglewskiego, który zresztą zagrał i na gitarze basowej, bo w sesji nie wziął udziału J. Pospieszalski. Zastąpił go Karim Martusewicz. W 98 kwartet zainaugurował swoje tradycyjne grudniowe występy w stołecznym Teatrze Małym. W 98 i 00 brał udział w Inwazji Mocy, przedzielając je Przystankiem Woodstock. Pierwszym albumem z Martusewiczem był „Koncert w Trójce – Longplay” (99), a do części nakładu dołączono „Koncert w Trójce – Singiel”. Również w 99 roku dyskografia Voo Voo powiększyła się o „Kalejdoskop”, zawierający muzykę do tak zatytułowanego spektaklu teatralnego nagraną… siedem lat wcześniej.

(tekst: Leszek Gnoiński)